Podoba mi się u De Nira, że kiedyś solidnie przygotowywał się do ról. Że potrafił wyrobić sobie licencję i przez pół roku jeździć taksówką, że zmienił się bardzo mocno z twarzy do roli w "Wściekłym byku". Ważny film, słusznie doceniony. Refleksyjny.
Szkoda, że Robert teraz gra w różnych łosiach superktosiach i szołtajmach...
W pierwszej części "Ojca Chrzestnego" w scenie postrzelenia don Vita, w oknie wystawowym sklepu z owocami jest zapowiedź walki Jacke'a La Motty :)
To zrozumiałe, że R.D.N. na początku swojej kariery bardzo się starał, a gdy już w końcu przebił się na sam szczyt, to najważniejszy stał się hajsik, kasa, mamona ... Wielu to dopada, ale abstrahując od karier zawodowych, rolę Wściekłego Byka odegrał perfekcyjnie (Taksówkarza zresztą też, podobnie jak dziesiątki innych ról w filmach typu Kasyno, Gorączka, Uśpieni, Jackie Brown, Fakty i akty, Rozgrywka, Porachunki i multum innych)