PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=111405}

Przed zachodem słońca

Before Sunset
7,5 39 141
ocen
7,5 10 1 39141
7,8 27
ocen krytyków
Przed zachodem słońca
powrót do forum filmu Przed zachodem słońca

Nice but pointless

ocenił(a) film na 6

"Przed zachodem słońca" to film dla podglądaczy. Jest niezwykle prawdziwy, naturalny w prezentowaniu tego, jak takie spotkanie po latach niespełnionych kochanków mogłoby wyglądać. Mamy niezręczności, dowcipkowanie dla rozluźnienia atmosfery, gadanie po próżnicy i dramatyczne wyznania. Oglądając ma się wrażenie, że aktorzy nie grają, że jesteśmy świadkami prawdziwego spotkania zarejestrowanego na taśmie filmowej. Jednak po obejrzeniu pozostaje spory niedosyt. Ten film poza rejestracją spotkania nie ma głębszego sensu, nie ma celu, nie ma przesłania, nie ma pointy. Na pytanie "I po co to wszystko?", nie ma odpowiedzi. "Przed wschodem słońca" było jakoś osadzone, ukonkretnione, miało znaczenie, nawet wieloznaczne zakończenie miało sens. Tym razem nie ma nawet końca, nie ma zapięcia historii. To niestety razi.

użytkownik usunięty
torne

Nie ma zapięcia historii? Jak to?

Uwaga SPOILER:

Przecież, wszystko jest jasne. Celine mówi : "Spóźnisz się na ten samolot", a Jesse: "Wiem". Piszesz, że to nie ma sensu. Pytam na jakiej podstawie tak stwierdzasz? Dla mnie to doskonałe uzupełnienie całej historii.

Niedosyt z powodu braku przesłania? - Bynajmniej. Doceniam Linklater'a za to, że unika wrzucania taniego moralizatorstwa, co ostatnio bardzo popularne w kinie.

Zadajesz pytanie : "po co to wszystko?". Moja odpowiedź: By pokazać mnogość paradoksalnych zachowań ludzkich. Dwie osoby, które choć w głębi duszy kochają się najbardziej w świecie, ukrywają to w środku (szczególnie Celine). Spotykają się po latach - widać "metamorfozę" jaką przeszli przez ten cały czas, widać zmiany zachowań, poglądów, bardziej dojrzałe i mniej "wyzywające" patrzenie na świat. Dla mnie to pewnego rodzaju studium zachowań ludzkich - skierowany do każdego. Nawet "tępy dres" może z tego filmu wyciągnąc pozyteczne wnioski.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 6

Mogę się z tobą zgodzić jedynie częściowo.
Dla mnie to nie jest studium zachowań ludzki, a jedynie rejestracja zachowań ludzkich (a i to nie do końca). Kiedy pisałem o "przesłaniu", nie chodziło mi o "tanie moralizatorstwo", czy nawet "moralizatorstwo" w ogóle. Nie zauważyłem w filmie "mnogości paradoksalnych zachowań ludzkich". Dla mnie w filmie po prostu brakuje idei nadrzędnej. Chyba poza jedną: nagrajmy kawałek z życia kobiety i mężczyzny i liczmy, że coś z tego wyjdzie. I w tym zakresie film jest udany, na tyle że mógłby być wykorzystywany na studiach psychologicznych, bo dynamika relacji interpersonalnych została ukazana całkiem nieźle. Jednak to tak jak wbijać gwóżdź nie po to, żeby coś zbudować, lecz tylko po to, żeby wbijać gwóźdź. To może być dla kogoś niezła życiowa filozofia, lecz od historii filmowej oczekuję czegoś więcej.
Tuż po obejrzeniu tej części zrobiłem sobie powtórkę z części pierwszej. I doszedłem do wniosku, że to czego mi zabrakło w tym filmie, to czegoś, co mógłbym nazwać chyba filmowymi znakami interpunkcyjnymi. Zabrakło detali, zabrakło scen bez słów, zabrakło cementu, który spajałby wszystkie cegły historii w jeden mur. Reżyser tak mocno zbliżył się, skoncentrował na rozmowie, że w zasadzie widać część, nie widać zaś całości. I w tym sensie koniec, który odnosi się w filmie do czegoś chwilowego, choć przecież ma być niemal uniwersalnym zakończeniem nie zdaje rezultatu.

torne

Torne, ale właśnie to o czym piszesz wyróżnia ten film. To, że wszystko skupia się właściwie na dialogu, że nie obraz, ale słowa mają największe znaczenie, że nie ma na chama wciśniętej 'akcji' itd. Takie rzeczy stanowią o uroku i nieprzeciętności tej pozycji. Wprawdzie to o czym piszesz - rozumiem, może i nawet takie jakieś 'spoiwo' dodtakowo podniosłoby atrakcyjność filmu, ale jak dla mnie, wystraczyła sama rozmowa, której słuchałam z wielką przyjemnością..
ema.

ocenił(a) film na 10
torne

Znając pierwszą część i czekając na drugą 9 lat NIE WYOBRAŻAM sobie lepszego zakończenia - to jest IDEALNE ... czego tu "nie rozumieć?" :)

ocenił(a) film na 10
torne

Pod pewnym wzgledem masz racje, nie jest to tradycyjnie pojmowana filmowa projekcja rzeczywistosci, manipulacja grupy ludzi, ktorej poddaje sie widz, akceptujac cele tej manipulacji na rzecz opowiedzenia historii (dobry przyklad to filmy Larsa von Triera).
To prawda, ogladajac te dwa filmy ma sie wrazenie obcowania z czyms w rodzaju filmu przyrodniczego o ludziach, oddzialujacego jednak na glebsze poklady czlowieka w czlowieku, dlatego nie sadze zeby mozna bylo zastosowac prosta analogie i okreslic je, jako filmy dla podgladaczy, zdecydowanie nie, chyba ze ktos oglada je w tak samo bierny sposob jak oglada sie filmy przyrodnicze.

Chyba problem jest w tym czego oczekujesz od kina, wartosciowej manipulacji, kiedy jestes do pewnego stopnia biernym widzem, projekcja taka jest okreslona jakims dobrze widocznym przeslaniem, ktore nie pozwala na reinterpretacje, ani na szukanie "drugiego dna", czy oczekujesz, ze projekcja bedzie zyla swoim zyciem, bedzie dojrzewala w twoim wnetrzu, byc moze odslaniajac jakas prawde o tobie.

Oczywiscie pisze tu tylko o filmach przedstawiajacych postawy ludzkie, w ktorych czesc fabularna schodzi na dalszy plan

)))Ten film poza rejestracją spotkania nie ma głębszego sensu, nie ma celu, nie ma przesłania, nie ma pointy

no prosze 4xNIE, a ja mysle ze to zwykla ignorancja i co Ty na to?

na jednej grupie napisalem, ze postaci Jessiego i Celine to dwie dzikie rzeki, i tak odbieram te filmy, one maja plynac :)

ocenił(a) film na 6
shivar

zapewne jestem ignorantem :)

Jednak filmu Linklatera nie uważam w żaden sposób za podobny filmom Triera. Jeśli porówanć "Przed zachodem słońca" i którykolwiek z filmów Duńczyka, to już na pierwszy rzut oka widać, gdzie Linklater popełnił błąd. Trier nigdy nie traci z oczu całości. Nawet kiedy skupia się na detalach, nawet kiedy jest najbardziej naturalistyczny, czy też krańcowo symboliczny jego sceny nie istnieją po to, żeby zaistnieć, lecz jako element całości. Wyraźnie widać to chociażby w "Pięciu nieczystych zagraniach", gdzie zmianie ulegają ramy, zmianie ulega całość, podczas gdy detale pozostają wciąż te same. A jednak to właśnie owym ramom zawdzięcza się niezwykłość, indywidualność każdego nowego uszeregowania tych samych elementów.,
Niech sobie tam płyną i płyną. Dla mnie jednak są raczej jak woda przepływająca w szklanej huśtawce z jednego końca na drugi bez celu.

torne

ja z całą pewnością jestem ignorantką, ale... :]

na temat triera wypowiadać się nie będę, bo za nim niestety nie przepadam. jeżeli natomiast chodzi o "przed zachodem słońca" - dla mnie to, co Ty uważasz za największą wadę filmu (brak jakiejś wiodącej myśli i brak jasnego obrazu całości), jest jego największą zaletą. życie nie ma wiodącej myśli. nikt nie widzi jasnego obrazu całości, ani nawet większej części całości - wszystko, co kiedykolwiek poznajemy, to malutkie wycinki, w których przypadkiem sami się znaleźliśmy. i tak właśnie jest z tym filmem - jest cudownie kameralny i podobnie jak życie - nie służy niczemu konkretnemu, nie ma pointy, jak sam powiedziałeś. i bardzo dobrze - dzięki temu nie mamy wrażenia (jak w większości filmów), że jedyne, co się bohaterom przydarzyło istotnego i wartego czyjejś uwagi, zostało przed chwilą pokazane, a reszta ich życia, to tylko czas przed i po Tym Dniu. tu widzimy, że jesteśmy tylko świadkami małego wycinka, ale nie dlatego, że to jest ten jeden jedyny, ale dlatego, że życie to seria takich małych wycinków - niektórych zabawnych, niektórych smutnych, niektórych nijakich. zakończenie jest całkowicie otwarte, można godzinami gdybać na temat tego, co stanie się dalej, jak dalej potoczą się życia bohaterów. ale, co bardzo ważne, mamy świadomość, że zobaczyliśmy ich drogę do momentu, który może stać się przełomowym, albo po prostu rozpłynąć się i niczego nie zmienić - zależnie od ich decyzji - akcja nie kończy się z końcem seansu. po prostu obserwator odwraca wzrok...

ja to tak właśnie rozumiem, tak ten film odebrałam. ale to tylko ja... :]

ocenił(a) film na 6
dzio

Ale mnie nie chodzi o to, żeby film miał jasne przesłanie. Jednak naprawdę dobry film dla mnie ma jakieś znaczenie, nie jest po prostu rejestracją czegoś tam dla samej rejestracji. "Gerry", czy też bardziej konwencjonalne filmy "Charakter" lub też "Bliscy nieznajomi". Te film też rejestrują, przyglądają się. Bohaterowie wędrują. Wydaje się to wszystko nie mieć większego sensu czy też znaczenia, a jednak przeżywałem je dogłębnie. "Przed zachodem słońca" było równie fascynujące jak oglądanie "Sleep" Warhola. Nieco pretensjonalna rejestracja zdarzeń dla udowodnienia, że można je zarejestrować.

ocenił(a) film na 8
dzio

zgadzam się z wszystkimi wypowiedziami ktore upodobały sobie "brak końca" i "brak mysli przewodniej" też mi się podobało

ocenił(a) film na 10
dzio

dzio niestety mam żal do Ciebei, bo dobrze wyraziłeś to co właśnie chciałem powiedzieć, więc mój post właściwie traci rację bytu :))
Ten film nie ma mieć sensu, morału, wielkiej myśli przewodniej. Jest piękny, bo jest właśnie taki cudownie niedoskonały, na poły banalny, na poły zwykły, śmiesznie codzienny, bez żandych fanfar i pianin w tle, żadnej cudownej akcji, gdzie nie ma żadnej jednej cudownej drogi do światła. Można powiedzieć, że tak jak każdy dzień, który nas spotyka, film jest taki sobie, ale można także, a może przede wszystkim właśnie, w tej ludzkiej zwykłości odnaleźć piękno.

Nie oglądałem poprzedniej części i przyznam, że się cieszę, naprawdę. Nie jest on przez to dla mnie żadnym klonem, dalszą historią, czy też kolejną wymuszoną próbą przedstawienia pewnych zdarzeń. Nie mam ram do porównania go, przez co żyje on dla mnie własnym życiem, wyjątkowym..

ocenił(a) film na 10
torne

dla wyjasnienia: filmy Triera stawialem w opozycji do tego co zrobil Linkater w swoich dwoch filmach, imho kluczowa sprawa w odbiorze tych filmow jest to, czy ktos jest tylko lub tez az milosnikiem (ambitnego oczywiscie) kina, uwielbia analizowac to co obejrzal, zamknac to w jakies pojeciowe klamry i odlozyc na polke, czy przede wszystkim szuka np. w kinie tych skrawkow, jak to napisala dzio (swoja droga ciekawy nick), z ktorych poskladany jest czlowiek i jego zycie

shivar

no właśnie - ja nie przepadam za rozbieraniem filmu na czynniki pierwsze, przeprowadzaniem szczegółowej analizy... o wiele bardziej odpowiada mi odbieranie filmu emocjonalnie i analizowanie go nie na zasadzie technicznego przeglądu elementów składowych filmów, tylko szukania możliwych interpretacji, sprawdzania, co ten film znaczy dla mnie, jak ja na niego zareagowałam...

ocenił(a) film na 9
torne

Pobieżnie - na razie, tylko pobieżnie - przeczytałem przebieg rozmowy.

'Przed zachodem słońca' jest sam w sobie, jako całość puentą dla pierwszej części. Wyjaśnia się tutaj przede wszystkim to, że Celine nie była na obiecanym spotkaniu, a Jesse nadal w duchu uważał ją za swą największą, mityczną wręcz miłość. Po obejrzeniu 'Przed wschodem...' nie sposób odmówić sobie było prób dopowiedzenia historii. Nie chciałem, aby powstałą kontynuacja, ale uważam ją za dojrzalszą i ciekawszą, a przede wszytkim za idealne zamknięcie całej historii. Rejestruje spotkanie - zgoda... Trudno oderwac jednak to spotkanie od wiedzy, która posiada widz. O wiedzy z poprzedniego filmu. Ocenianie więc tylko tej części jest jakby wyrwanym z kontekstu zdaniem.

ocenił(a) film na 7
torne

A ja uważam, że jest to jeden z nielicznych filmów, który kończy się właśnie w tym momencie, w ktorym powinien sie skonczyc!! Caly pic w zakonczeniach otwartych polega na tym, ze musi to byc o wiele lepiej wypracowana konstrukcja niz w tzw. zakonczeniu zamknietym. Trzeba wtedy do tego stopnia panowac nad materia filmowa, literacka itd., by przewidziec dalsze skutki odbioru, mnostwo prywatnych konkretyzacji poszczegolnych widzow i czytelnikow. Ja podziwiam wiec Linklatera. A co do porownan z Von Trierem to nawet szkoda gadac...Ech...

kata_strofa

popieram! nie potrafię sobie wyobrazić bardziej odpowiedniego zakończenia - to, które jest, jest niebanalne, nienachalne, nie ma w sobie tego podglądactwa, nie patrzymy na pocałunek po latach, ani na nic w tym stylu... jest proste, niby nie dosłowne, ale czytelne... podoba mi sie:) co więcej uważam, że to jedno z najlepszych zakończeń w ogóle:)

Yria

Zgodze się z tym, ktos napisał to co ja wchodząc tu chciałem napisać, mianowicie: w tym filmie wszystko wydaje się tak bardzo prawdziwe i naturalne.

ocenił(a) film na 9
Yria

...i dodatkowo jak zostało ono zagrane i w ogóle zrealizowane... "Wiem" Jesse'go i obraz rozmywa się - tak jak grafiki z "Przed wschodem słońca".
Najbardziej doskonałe zakończenie - nie tylko tej części, ale ogólnie całej historii Jesse'go i Celine - takie delikatne... Jak wspomniał jeden z poprzedników - zakończenie padło w idealnym momencie - tam gdzie miało paść.

użytkownik usunięty
torne

powiem krotko - torne you suck
nie chce mi sie nawet czytac wszystkich twoich wypocin, po prostu idz stad i nie wracaj

ocenił(a) film na 7

Ja myślę Torne, że cel tego jest taki, byśmy po prostu doświadczyli emocji. Tak jak istnieją filmy dostarczające jedynie rozrywkę, bez większych aspiracji, tak tym razem twórcy pokusili się o film, będący czymś na kształt impresjonistycznego obrazu. Dzięki temu możemy uchwycić ulotność pewnych uczuć i emocji, które wzajemnie się ścierają między tymi ludźmi. Liczy się to, co w danej chwili widzisz na ekranie, właśnie to ?wrażenie?. Bardzo spodobała mi się scena w samochodzie, gdy Celine próbuje dotknąć włosów Jesse?go. To jest dla mnie taka sztandarowa scena tego filmu.

P.S. nie czytałem wszystkiech komentarzy, więc jeżeli ktoś już o tym napisał, to obiecuję się biczować do końca tygodnia.

ocenił(a) film na 9
Ove

"Bardzo spodobała mi się scena w samochodzie, gdy Celine próbuje dotknąć włosów Jesse?go. To jest dla mnie taka sztandarowa scena tego filmu."

W pełni się zgadzam :), podobna do sceny z "Przed wschodem...", gdzie Jesse i Celine stoją w kabinie do odsłuchiwania nagrań i każde z nich patrzy na drugie dopiero, gdy to pierwsze odwróci wzrok. Te detale, i nie tylko, stanowią o sile tych dwóch obrazów :).

a Ty może byś się ustosunkował merytorycznie do tego wątku, a nie napadał na torne'a prawdopodobnie tylko dlatego, że wyraził swoje zdanie (pewnie odmienne od Twojego) i je uargumentował... jesteś delikatnie mówiąc niegrzeczny...

torne

Nie uważam tego filmu za nieudany i cieszę się, że powstał, ale nie ukrywam, że jestem trochę rozczarowana. 'Przed wschodem słońca" to mój ukochany film i moim zdaniem sequel po prostu mu nie dorównuje. Już sama fabuła jest, moim zdaniem, lekko naciągana i banalana- chodzi mi o napisaną przez Jesse'ego książkę itp. Poza tym w pierwszej części ich rozmowy sprawiały wrażenie naprawdę spontanicznych i wymownych,każda scena budziła refleksje i niosła jakiś sens. W "Zachodzie" odniosłam wrażenie, jakby z góry było założone, że trzeba pokazac ich rozczarowanie życiem i jego monotonię i jakby większośc scen miała temu służyc. Ale i tak miło było spotkac po latach ukochanych bohaterów, a zakończenie jest idealne.

torne

nie oglądałam poprzedniej części i też się ciesze (jak to powiedział jakiś mój poprzednik) że nie miałam z czym porównywać tej historii. dlatego uważam ten film z interesujący i ... po prostu troszkę inny niż te do których się przyzwyczailiśmy się :)

ocenił(a) film na 8
Zolta_stokrotka

No i jak? Widziałaś już pierwszą część?

ocenił(a) film na 10
torne

"Każdy bezsens ma swój sens bo bez sensu nie ma sensu" - taka jest moja puenta. Wszystkie wady, które wytykasz temu DZIEŁU są, wg mnie, jego największą zaletą. Właśnie na tym polega jego wyjątkowość, właśnie dlatego trudno znaleźć na tym forum, jakikolwiek negatywny komentarz. Może właśnie tego oczekują ludzie od dobrego filmu...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones